„Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupią miłością”

78 lat temu – 4 sierpnia 1944 roku, w czwartym dniu powstania warszawskiego zginął patron naszej szkoły Krzysztof Kamil Baczyński. Był żołnierzem, ale i poetą czasu wojny, przedstawicielem pokolenia Kolumbów.

W momencie wybuchu Powstania Krzysztof Kamil Baczyński otrzymał rozkaz stawienia się na ulicy Focha. Na wyznaczone miejsce nie zdołał jednak dotrzeć i 1 sierpnia przyłączył się do oddziału złożonego z ochotników, którym dowodził dowódca reduty „Ratusz-Pałac Blanka” ppor. Lesław Kossowski „Leszek”.

4 sierpnia 1944 roku po południu Krzysztof Kamil Baczyński – starszy strzelec podchorąży „Krzyś” – nie miał służby. W jednym z pokojów pałacu Blanka rozmawiał z kolegą z oddziału. Stał obok okna. W pewnym momencie wychylił się trochę zza muru. Wtedy niemiecki snajper pociągnął za spust. Wieść o śmierci utalentowanego młodzieńca rozeszła się po całej powstańczej placówce. Na dziedzińcu ratusza ciało poety żegnali nie tylko walczący, lecz także cywile. Szeptano, że to ktoś na miarę Słowackiego.

W ostatnich dniach sierpnia 1944 roku Barbara Baczyńska została podczas bombardowań trafiona w głowę odłamkiem szkła. Zmarła 1 września. Nigdy nie dowiedziała się, co stało się z jej mężem. Nie mając jednak żadnej wiadomości o nim, była pełna złych przeczuć. Umierając, mówiła: „Krzysztof nie żyje, to i ja nie chcę żyć”.

Osobą, która najdłużej nie wierzyła w śmierć Krzysztofa, była jego matka. Nie udało jej się znaleźć ani świadków jego śmierci, ani osób mogących potwierdzić, że przeżył. W poszukiwaniach syna pomagała jej Feliksa Drapczyńska. W styczniu 1947 roku podczas ekshumacji powstańczych mogił pod ratuszem obie kobiety rozpoznały szczątki Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, choć po tylu latach nie było to łatwe.

opracowanie:
Biblioteka Szkolna
mgr Małgorzata Zielińska
mgr Agata Hajdas